Za
oknami ciągle zima, więc czas chyba trochę się ogrzać. Proponuję dziś wycieczkę
do słonecznej Kalifornii, ale bez obaw nie będzie to tekst o The Offspring, czy
innej pop-punkowej gwiazdce. Co więcej nigdy o pop-punku tutaj tekstu nie
będzie. Uprzedzam, żeby ktoś nie poczuł się zawiedziony, gdyby takiego tekstu oczekiwał.
Dzisiaj
jak już wspominałem udamy się do Kalifornii, a dokładniej do miejscowości Palm
Desert , gdyż tam powstał, i przez całą swoją karierę
stacjonował zespół Kyuss. Co mogą robić nastolatkowie, gdy dookoła swojego
miasta mają tylko pustynię? Mogą założyć zespół, nagrywać płyty i grać koncerty na tejże pustyni, podpinając
cały sprzęt do benzynowych generatorów
prądotwórczych – oczywista odpowiedź, prawda?
Kyussa
uwielbiam za ich brzmienie – ciężkie i brudne, jakby im ktoś do pieców nasypał
ze trzydzieści kilo pustynnego piachu Poza ostrym łojeniem Josh Homme i jego koledzy
potrafili zaserwować też tu i ówdzie bardzo fajne, zapadające w pamięć melodie.
Dlaczego akurat płyta „Blues For The Red Sun”? Może dlatego, że pozbyła się już
nadmiaru toporności debiutu „Wretch”, zachowała jednak surowość brzmienia i
jest świetnym wstępem do tego co wydarzyło się później na najbardziej
przebojowej płycie Kyussa „Welcome To
Sky Valley”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz