poniedziałek, 18 marca 2013

Apokaliptyczne żarty.


                Ktoś kiedyś napisał o tej płycie, że mogłaby być ścieżką dźwiękową do końca świata, Coś w tym stwierdzeniu musi być, bo w momencie debiutu Killing Joke, chyba żaden inny zespół nie grał równie ponurej i apokaliptycznej muzyki, a i niewielu wykonawców później  zbliżyło się do poziomu prezentowanego przez załogę Jaza Colemana w roku 1980.
Dużo ze swojej atmosfery płyta zawdzięcza właśnie liderowi grupy, który swoim charakterystycznym głosem i sposobem artykułowania dźwięku ( bo ciężko to, co robi Jaz  Coleman nazwać śpiewem) wprowadza do prostej post-punkowej muzyki jakieś nieziemskie szaleństwo Podobnie jak syntezatory, na których gra dodają muzyce sporo chłodu i niepokojącego klimatu.
„Killing Joke” to płyta, która stała się jednym z kamieni milowych zarówno dla post-punka, metalu, industrialu jak i rocka gotyckiego. Między innymi tą płytą inspirował się kilka lat później Tomasz Adamski nagrywając z zespołem Siekiera „Nową Aleksandrię” , a muzyków z zagranicy, którzy przyznają się do czerpania z twórczości Colemana i spółki nie jestem w stanie wymienić, bo lista nazwisk jest naprawdę imponująca. Zdecydowanie warto znać ten album.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz