niedziela, 15 czerwca 2014

PROSTOTA I PIĘKNO.

Tak się złożyło, że kolejny miesiąc z rzędu trafia do mojego odtwarzacza płyta nagrana przez duet. Tym razem nie z Polski, a ze Stanów Zjednoczonych. Stają naprzeciwko siebie (czy może raczej ramię w ramię?) pianista i trębacz, obaj znakomici i uznani już od lat za światową czołówkę jazzowych instrumentalistów: Dave Douglas i Uri Caine.
Owocem spotkania obu panów jest album Present Joys. Płyta nagrana bez cienia pretensjonalności, czy potrzeby udowadniania czegokolwiek. Ci dwaj muzycy doskonale zdają sobie sprawę co już osiągnęli, i że tak naprawdę mogą już grać tylko to na co mają ochotę i co sprawia im przyjemność. Na szczęście postanowili to zarejestrować, wydać i sprawić ogromną radość również swoim słuchaczom.
Otwierająca album kompozycja „Soar Away” to po prostu piękna melodia, okraszona pełną swobody harmonią. Bardzo przyjemne współbrzmienia towarzyszą nam zresztą przez cały czas trwania albumu. Przez pierwsze kilka minut muzycy nie pozwalają sobie na zbyt duże szaleństwa, ale już w połowie drugiego utworu rozpoczynają improwizację. Dysonanse budują konsekwentnie w oparciu o niezwykle chwytliwy temat.
Przeprowadzenia linii melodycznych są w ogóle bardzo mocną stroną tej płyty. Lekkie, zwiewne i zapadające w pamięć, ale przy tym niebanalne i nie przesłodzone, poprzetykane delikatnymi, poprowadzonymi z ogromnym wyczuciem i biegłością warsztatową improwizowanymi fragmentami. Atutem Present Joys jest bez wątpienia ogromna swoboda z jaką obaj muzycy rozwijają kolejne utwory, za pomocą ascetycznych środków tworząc przepiękne muzyczne krajobrazy, jednocześnie nie popadając przy tym w banał.
Spektrum przemyconych w muzyce duetu inspiracji jest bardzo szerokie – echem odbijają się tu zarówno zamiłowanie do muzyki klasycznej Uri Caina, jak i inne, wywiedzione z jazzowej tradycji fascynacje obu muzyków.
Ta płyta jest przykładem, że można o muzyce myśleć w sposób bardzo nowoczesny, pełen różnorodnych wpływów nie uciekając się przy tym do przegadanych, przekombinowanych form. Duet Caine i Douglas udowodnił, że nowoczesny jazz można grać w sposób przystępny, pełen na swój sposób przebojowej melodyki i przyjazny nawet osobom, które na co dzień nie mają kontaktu z jazzem.

W moim prywatnym rankingu jest to na pewno jeden z najmocniejszych kandydatów do najlepszej jazzowej płyty tego roku.


Tekst ukazał się w czerwcowym numerze miesięcznika JAZZPRESS.
Link do pobrania: