środa, 22 stycznia 2014

Znieczulenie.

Są takie płyty, które wchodzą w głowę od pierwszego przesłuchania, i nie chcą już nigdy jej opuścić. Po prostu zapętlają się na zwojach mózgowych i grają. Człowiek łapie się od czasu do czasu na tym, że nuci sobie melodie, a jak zaczyna się zastanawiać co właściwie gra mu z tyłu głowy, wtedy okazuje się - tak to właśnie ten album!
Jedną z takich płyt jest dla mnie drugi album amerykańskiej grupy Morphine noszący tytuł "Cure For Pain".
Muzyka zespołu bazuje na szeroko rozumianym rocku, ale jak to się często zdarza wśród moich muzycznych ulubieńców nie ogranicza się tylko do tego poletka. Muzycy tria zręcznie łączą rockową motorykę z bluesem i jazzem, na płycie pobrzmiewają też gdzieniegdzie echa amerykańskiego folku i piosenek bardów spod znaku Boba Dylana. To chyba właśnie "piosenka" jest słowem-kluczem do tej muzyki - za pomocą niezbyt rozbudowanego instrumentarium i minimum środków Morphine serwuje świetne melodie, nie tracąc przy tym charakterystycznego drapieżnego i chropowatego brzmienia, przykładami mogą być chociażby otwierający album utwór "Buena", czy "Marry Won't You Call My Name?". Instrumentem który bez wątpienia nadaje ton muzyce i odpowiada za budowanie klimatu kompozycji jest tu saksofon, czasem liryczny, ale często odzywający się z charakterystyczną chrypką. Na tym muzycznym podkładzie basista zespołu Marc Sandman bardzo przyjemnym dla ucha głosem wyśpiewuje  poruszające się w dosyć specyficznej poetyce teksty.
Płyty "Cure For Pain" słucha się wyśmienicie. Przy całej prostocie tej muzyki zespołowi udało się uniknąć banału i miałkości - słuchając tego albumu mam odczucie, że jest na nim dokładnie tyle dźwięków ile powinno być, ani za dużo, ani za mało.W żadnym wypadku nie jest to też muzyka przekombinowana - proste, wpadające w ucho melodie, bluesowo-rockowy drive, nieco hipnotyzujący głos wokalisty i operujący z dużym wyczuciem saksofon sprawiają, że płyta wciąga, pozwala zapomnieć o sprawach przyziemnych i oddać się znieczulającemu działaniu muzyki Morphine, A gdy umilkną ostanie dźwięki zamykającego album "Miles Davis' Funeral" palec sam wędruje, aby jeszcze raz wcisnąć "play". Cóż począć - morfina uzależnia...