Debiutancki
krążek tria z Chicago przynosi porcję bardzo ciekawej muzyki. Bez wątpienia
jest to pełnokrwisty, mięsisty jazz. Mocno wczepiony korzeniami w tradycję – o
czym przypomina drugi utwór na płycie - interpretacja „The Single Petal of a
Rose” Duke’a Ellingtona. Równocześnie zespół nie stroni od wyraźnie
nowoczesnego podejścia do gry, w którym jest sporo miejsca na inspirację
rockiem oraz rozmaitymi technikami improwizacji.
W skład zespołu
wchodzą: grający na saksofonie tenorowym lider Chris Weller, obsługujący
instrumenty klawiszowe Cole DeGenova oraz perkusista Devin Drobka. Razem tworzą
oni spójny muzyczny organizm – pełen życia i energii.
Otwierająca
album kompozycja „D Rover” od pierwszych dźwięków porywa bujającym, nieco
chropowatym tematem, który po kilkunastu taktach przeradza się w ciąg
zespołowych improwizacji. Znakomite wrażenie wywarła na mnie gra DeGenovy,
który oprócz klasycznego fortepianu operuje całym szeregiem syntezatorowych
brzmień. Używa ich z doskonałym wyczuciem, co sprawia, ze pomimo sporej dawki
elektronicznych klawiszy nie mam wrażenia obcowania z „syntetykiem”.
Perkusista Devin
Drobka również daje się poznać w tych nagraniach z jak najlepszej strony.
Nieoczywiste rozwiązanie, które stosuje podczas gry pozwalają słuchać tej płyty
z prawdziwą przyjemnością. Czasem gra lekko, w sposób łatwo przyswajalny dla
ucha, ale kiedy wymaga tego dramaturgia kompozycji potrafi tak zagęścić partie
perkusji, że stają się nie tylko rdzeniem utworów, ale także wypełniają niemal każde
wolne miejsce pomiędzy innymi dźwiękami. W kilku momentach na płycie prowadzi
znakomite improwizacje – mam wrażenie, że to właśnie one stają się osią dla
poszukiwań partnerów z zespołu.
Gra Chrisa
Wellera na saksofonie jest z jednej strony chropowata, z charakterystycznym
przybrudzonym brzmieniem, z drugiej potrafi być bardzo liryczna. Bez wątpienia
Mamy do czynienia ze świadomym, ukształtowanym instrumentalistą posiadającym zaplecze
warsztatowe pomagające w tworzeniu niebanalnych a mimo to wpadających w ucho
kompozycji.
Taka właśnie
jest muzyka z debiutanckiego krążka tria Chris Weller’s Hanging Hearts – dużo
na niej łatwo zapamiętywalnych, świetnie zakomponowanych tematów mających
(oczywiście jak na jazzowe realia) spory przebojowy potencjał. Jednak gdy
zespół rozpoczyna improwizacje od razu słychać, że ich ambicją jest tworzenie
czegoś więcej niż tylko chwytliwych melodii. Co więcej są w tym znakomici.
Wypada tylko żałować, że debiut ukazał się w formie zapakowanego w kartonik
CD-R – taka muzyka zasługuje na zdecydowanie lepszą oprawę.
Tekst ukazał się w kwietniowym numerze miesięcznika JazzPRESS.
Link do pobrania numeru: