Podczas słuchania solowego albumu
Marcina Bożka Affair With Art., na
myśl przychodzi mi skojarzenie ze słynną powieścią Jamesa Joyce’a Ulisses. Trzy znajdujące się na płycie
utwory sprawiają wrażenie zapisu strumienia świadomości basisty, przeniesionego
poprzez palce na struny, zarejestrowanego i tym sposobem wypuszczonego w świat.
Nagranie albumu z muzyką
improwizowana solo na gitarę basową wydało mi się od początku pomysłem
ciekawym, odważnym ale też nieco karkołomnym. Tutaj inaczej niż w duecie Olbrzym i Kurdupel, który Bożek
tworzy wspólnie z saksofonistą Tomaszem Gadeckim, artysta sam musiał unieść ciężar
poprowadzenia narracji. Ograniczała go tylko wyobraźnia i techniczne aspekty
gry na gitarze basowej. Odnoszę wrażenie, że to drugie było dla Bożka raczej
motorem napędowym, niż przeszkodą. Nic na tej płycie nie jest powtarzalne,
dźwięki płyną swobodnie, nie tworząc jasno uporządkowanych struktur, jednak
łączy się w nie do końca sprecyzowanym, ale wyczuwalnym porządku.
O dziwo trwająca ponad pięćdziesiąt
minut płyta .nie jest nużąca. Pasja z jaką Bożek poszukuje rozszerzenia
możliwości brzmieniowych swojego instrumentu, dynamika narracji, zmaganie się z
własną wyobraźnia – to wszystko sprawia, że Affair
With Art. jest zaskakująco intrygującą propozycją. Jest w tych dźwiękach
odwaga, otwartość na nowe, radość z grania i improwizowania. Nie ma silenia się
na cyrkową wirtuozerię i zanudzania słuchacza niuansami z cyklu „między nami
basistami” i „sztuczki tylko dla wtajemniczonych”.
Nie wiem jak często będę do
tej płyty wracał, ale to co nagrał
Marcin Bożek bardzo mnie urzekło. Najlepsze jest to, ze sam dobrze nie wiem
dlaczego
Tekst ukazał się w listopadowym numerze JazzPRESS'u.
Link do pobrania numeru: