poniedziałek, 22 września 2014

JAZZ NA ELEKTRONICZNEJ PODSZEWCE.



Najnowszy album Jacka Kochana „Third Of Three” został nagrany w trio o nietypowym składzie: lider grający na perkusji i zajmujący się elektroniką. Poza nim zespół tworzy dwóch klawiszowców – urodzony w Palermo Mauro Schiavone grający na akustycznym pianie oraz świetnie znany polskim fanom jazzu Dominik Wania na klawiszach elektrycznych.
Po pierwszym przesłuchaniu płyta Kochana zrobiła na mnie wrażenie stricte jazzowej propozycji. Dopiero gdy posłuchałem tego albumu kilkukrotnie zacząłem dostrzegać ukryte do tej pory aspekty brzmieniowe. W moim odbiorze muzyka tria wykracza poza tradycyjnie pojmowany jazz. Sporo w niej nowocześnie zaaranżowanej elektroniki, która tworzy tło kompozycji. Elektronika jest echem tego co dzieje się w grze poszczególnych instrumentów – zarówno klawiszy jak i perkusji – a dzieje się naprawdę sporo. Kompozycje są nasycone dużą ilością dźwięków. Pianiści przeplatając i uzupełniając wzajemnie swoje partie tworzą konstrukcję osadzoną na perkusyjnym rdzeniu, za którego kształt odpowiada lider. Faktura utworów jest porwana, postrzępiona i niełatwo przewidzieć rozwój wypadków. „Third Of Three” swoją formą wymusza na słuchaczu nieustanną czujność. Z całą pewnością nie jest to płyta, która może przygrywać w tle codziennych czynności.
Moim zdaniem jedynym mankamentem albumu jest zbyt mała ilość zapadających w pamięć melodii. Po ostatnich dźwiękach które wydobyły się z głośników wiedziałem, że wysłuchałem porcji znakomitej, ambitnej muzyki, ale nijak nie potrafiłem odtworzyć jej kształtu w swojej głowie. Brak tu jak dla mnie czegoś co na dłużej pozostałoby w pamięci i od razu po spojrzeniu na okładkę kojarzyło się z tą płytą.
Wydany nakładem krakowskiej oficyny Audio Cave album to niełatwa propozycja. Polecałbym ją słuchaczom, którym nie przeszkadza flirt z elektroniką, którzy maja czas i ochotę aby dokładnie wsłuchać się w muzyczną propozycję tria Jacka Kochana. „Third Of Three” nie porwie każdego, ale myślę, że wielu fanom jazzu sprawi sporo przyjemności.





Tekst ukazał się we wrześniowym numerze JazzPRESS.
Link do pobrania numeru:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz